Tarcza antykryzysowa? Na co uważać i jakie negatywne aspekty może nieść za sobą ta opcja?
TARCZA ANTYKRYZYSOWA – ALE CZY NA PEWNO?
MYŚLISZ, ŻE TO SAME PLUSY? TO TERAZ POMYŚL O NEGATYWACH
Rządowy program antykryzysowy ruszył i jest w użyciu pełną parą – dokładnie od miesiąca. Ale czy na pewno osiągnie swój cel? Może się okazać, że wystąpią niepożądane skutki uboczne, a wtedy każdy, kto z tej tarczy skorzystał, będzie miał 2 razy więcej problemów, niż jeszcze przed kryzysem. Kilka spraw, o których się głośno nie mówi, a zasługują one na uwagę, postanowiliśmy omówić w tym artykule.
Pierwszą rzeczą, na którą trzeba zwrócić uwagę, jest prosty, ale jakże ważny fakt. Mianowicie: aby tarcza spełniła swój cel, to po jakimś czasie przedsiębiorstwa z niej korzystające muszą zacząć zarabiać. Wysokie koszty stałe, jakie muszą ponosić polscy przedsiębiorcy, koszty składek na ubezpieczenia społeczne, koszty pracowników, podatki — to wszystko prędzej, czy później wróci. Nie można udawać, że polska gospodarka jest silna i poradzi sobie bez wpływów z ww. danin. Ciężko powiedzieć, jak, ale nasi rządzący będą musieli znaleźć pieniądze na wszelkie programy socjalne czy aktywizacyjne, do których się zobowiązali. Aż strach pomyśleć, gdzie będą szukać. Wracając jednak do myśli pierwotnej, jeśli ktoś skorzystał z dofinansowań wynagrodzeń pracowników przyznawanych na 3 miesiące, to zobowiązał się jednocześnie, że utrzyma tych pracowników przez kolejne 3 miesiące od ustania dotacji. Jest to w sumie aż pół roku. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądał świat za pół roku – ani przedsiębiorcy, ani tym bardziej politycy. Można mieć nadzieję, że wszystko wróci do normy, ale jak mówi porzekadło – nadzieja jest matką głupich.
Szybka pomoc prawna?
Jeśli przedsiębiorca nie utrzyma tych pracowników przez powyższy 6-miesięczny okres, będzie zmuszony zwrócić dofinansowanie – i to już nie jest zabawne.
Jeśli ktoś sobie nie radził przed kryzysem, po czym skorzystał z wszelkich form pomocy, to „po kryzysie” może się załamać – i to jest problem.
Dla jasności – tarcza antykryzysowa jest lepszym lub gorszym, ale jednak narzędziem do walki z kryzysem, ale trzeba z niej korzystać z głową. Jest w niej bowiem mnóstwo zapisów, które będą weryfikowane – i to nie za miesiąc, czy dwa, ale za 3 – 4 lata, a dokładniej podczas kontroli. Wówczas może się okazać, że jakiś przedsiębiorca, który skorzystał z pomocy, będzie musiał ją zwrócić – pewnie z odsetkami.
Poza tym nie należy zapominać o oświadczeniach składanych przy każdym wniosku pomocowym pod groźbą odpowiedzialności karnej. Jeśli ktoś będzie miał pecha, bo np. czegoś nie zauważy, jakiejś jednej nieopłaconej od 3 miesięcy faktury, to może trafić nawet do więzienia. Zatem korzystając z pomocy tarczy, paradoksalnie, można zostać bankrutem i odpowiedzieć karnie. Oczywiście szanse na to nie są wysokie, ale są – i to jest kolejny problem.
Widmo kontroli jest nieuniknione, dlatego uczulamy, by przemyśleć dwa, nawet trzy razy czy korzystanie z danej formy pomocy jest na pewno konieczne.
Dodatkowo można wspomnieć o zablokowaniu możliwości restrukturyzacji, jeśli skorzysta się z subwencji płynącej z tarczy finansowej. To ważne, bo można się całkiem zblokować i to aż na okres 12 miesięcy.
Ponadto warto zauważyć, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie będzie wydawał zaświadczeń o niezaleganiu przedsiębiorcom, którzy skorzystali ze zwolnienia ze składek. Będzie wydawał zaświadczenie z informacją, że taki przedsiębiorca zwolnił się z opłacania składek, co może być równoznaczne z negatywnymi odpowiedziami banków ws. wniosków kredytowych.
Jako profesjonaliści pomagamy osobom chcącym skorzystać z tarczy antykryzysowej, ale zawsze robimy, co w naszej mocy, by uchronić klienta przed zachłyśnięciem się „darmowymi” pieniędzmi. Musimy być pewni, że za parę lat, podczas kontroli, nikt do niczego się nie przyczepi.
W pierwszej kolejności zawsze badamy kondycję finansową danego przedsiębiorcy, robimy to niejako za niego. Po chłodnej kalkulacji i ocenie doradzamy, co trzeba zrobić – czy tarcza „nie zabije” takiego przedsiębiorcy. Jest bowiem różnica, czy zostanie ogłoszona upadłość, zanim taki przedsiębiorca się zadłuży, czy już po tym fakcie.
Reasumując, warto myśleć przy tym, co się robi i co się chce osiągnąć. Czy ktoś chce grać w ruletkę z rynkiem, gospodarką i rządem czy też woli powiedzieć PAS i skorzystać z innych – nie tak niebezpiecznych form pomocy, jak np. restrukturyzacja.