Co zrobić, żeby nie zbankrutować? Jak działać, by przetrwać?
Rzeczą, w którą trzeba się zagłębić w pierwszej kolejności, jest zminimalizowanie kosztów stałych. Jeśli chodzi o podatki, są one zależne od obrotów lub przychodów. Jeśli biznes nie funkcjonuje, to ciężko mówić o obrotach, więc kwestia podatków jest marginalna. Inaczej ma się sprawa ze składkami na Zakład Ubezpieczeń Społecznych. 19 marca 2020 r. na oficjalnej stronie ZUS pojawiły się wzory wniosków o prolongatę terminów spłaty. Początkowo była mowa o realnej pomocy, jednak każdy, kto się wczytał w ten wniosek wie, że w sumie złożenie go niewiele da. Fakt, że należy podać cały majątek prywatny, przy wniosku o prolongatę składek budzi odrazę na samą myśl, że jakiś urzędnik może stwierdzić, że ulga tego typu nie przysługuje wnioskodawcy, bo przecież może on sprzedać np. samochód i będzie miał na składki – tragikomizm w czystej postaci. Ponadto brak płatności spowodowanych złożeniem wniosku o prolongatę, w przypadku negatywnego rozpatrzenia pozwoli naliczyć ZUS-owi odsetki od nieopłaconych składek, co jest jednak mało poważne.
W kwestii ZUS można co prawda złożyć ww. wniosek, jednak w tym aspekcie państwo jak się wydaje, nie bardzo chce pomagać – trzeba to sobie przyznać otwarcie. Są jednak inne sposoby na walkę z kryzysem. I o nich właśnie będzie ten artykuł. Zapraszamy do lektury!
Szybka pomoc prawna?
Na pierwszy plan wysuwają się osoby znajdujące się na samozatrudnieniu, osoby pracujące na umowie zlecenie bądź umowie o dzieło. Mogą oni liczyć na zasiłek w postaci 80% minimalnego wynagrodzenia, czyli 2000 zł brutto. Ta kwota będzie przysługiwała osobom pozostającym bez zleceń w okresie kryzysu, może się okazać, że potrwa on więcej, niż jeden miesiąc. Kwota nie powala, ale pozwala na przeżycie.
Przedsiębiorcy zatrudniające pracowników mogą liczyć na 5000 zł bezzwrotnej pożyczki, co jest już znaczną kwotą, jednak muszą zagwarantować zatrudnienie wszystkich pracowników przez co najmniej pół roku od wzięcia tej pożyczki. Oczywiście dotyczy to przedsiębiorców zatrudniających ludzi na umowę o pracę. Jednak trzeba zauważyć, że kwota 5000 zł pozwoli na utrzymanie jednego pracownika przez 2 miesiące, większa liczba pracowników przy tej samej pożyczce się nie opłaca. Prawdę mówiąc, i będąc przy tym brutalnym jednocześnie, jeden pracownik przez pół roku zatrudniony na umowę o pracę na najniższą krajową, to koszt ok. 15000 zł, przy większej ilości pracowników ta kwota się mnoży, ergo te 5000 zł już nie wygląda tak zjawiskowo. Taniej jest zwolnić pracownika, niż wziąć dopłatę wraz z jakimiś ograniczeniami. Jednak jest to jakaś pomoc, w porównaniu do tego, co zaproponował ZUS.
Dodatkowo banki przewidują możliwość zawieszenia rat kredytów i leasingów, co byłoby dodatkowym ograniczeniem kosztów stałych i mogłoby pozwolić przetrwać kryzys. Zawieszenie, to zawsze lepsza opcja, niż prolongata.
Dla przedsiębiorstw małych i średnich z kolei rząd przygotował już naprawdę konkretną pomoc. Rząd chce, by na wypłatę pracownika złożyło się solidarnie państwo, pracodawca i pracownik. Firmom, które wykażą, spadek obrotów o co najmniej 15-20% na skutek epidemii, państwo pokryje 40% pensji pracownika liczonej maksymalnie od wysokości średniego wynagrodzenia. Kolejne 40% ma pokryć pracodawca, a ostatnie brakujące 20% pracownik. W tym miejscu należy zauważyć, że średnia krajowa wynosi 5.227 zł.
Kolejnym rozwiązaniem godnym zauważenia jest to co robi Bank Gospodarstwa Krajowego. Trzeba przyznać, że to do tej pory jest to najbardziej przewidywalna instytucja w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Faktycznie, w przeciwieństwie do ZUS, pomoc wygląda najpoważniej. Ma on poręczyć do 80% kwoty kredytu, za pomocą którego firma będzie chciała poratować swoją płynność.
Jest jeszcze dużo pomysłów i rozwiązań, które chce wprowadzić rząd. Po tym, jak to wygląda z ZUS, strach się bać, jak one mogą wyglądać. Większość przedsiębiorców wolałaby, aby państwo się nie wtrącało, nie przeszkadzało i pozwoliło działać. Większość polityków nie prowadziło własnych firm, a już na pewno nie w takich warunkach, jak obecnie. Sobie tylko znanym prawem decydują więc o losie przedsiębiorców i ulgach, choć wcześniej dużo częściej decydowali o ich obciążeniach. Na przykładzie ZUS dobrze widać, że krzyki krzykami, ale pieniądze w ZUS się muszą zgadzać, a że padnie przy tym parę firm, ich pracownicy stracą pracę i wszyscy zgodnie ustawią się w kolejce po zasiłek, mało kogo obchodzi.
Jednak nasza kancelaria pomaga w takich problemach. Wnikliwie analizujemy każdą opcję i doradzamy co trzeba zrobić, żeby nie zbankrutować. W razie jednak gdyby było aż tak źle, potrafimy sprawić, by upadek był jak najmniej odczuwalny.
Nie wiesz, jak się w tej sytuacji zachować? Jakie wnioski, jak i gdzie złożyć? Nie wiesz, co może Ci przysługiwać, a co powinieneś omijać, choć wygląda na pierwszy rzut oka rozsądnie? Zapraszamy do kontaktu, znajdziemy dla Ciebie najkorzystniejsze rozwiązanie.